Translate

niedziela, 4 września 2016

Cierpliwości, cierpliwości daj mi Boże, pokorą obdarz Panie

Cierpliwości, cierpliwości daj mi Boże
pokorą obdarz Panie
Bym mniej chybotliwym człowiekiem była
a z Ciebie wzorzec brała
daj siłę do połamania siebie
i mocy do odrodzenia na nowo
Stwórz mnie Panie lepszą w Twoich oczach
i gorszą w oczach świata
Światłem bądź mym Ojcze
bym w ciemnościach nie zniknęła

Wiecie, że książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie
Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by ciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym
I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym
Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu
Mat. 20: 25 - 28

Zadaniem człowieka wierzącego, jego celem i obowiązkiem, jego przywilejem, ale jednocześnie ciężką powinnością być takim, jak Jezus. 
Tak często mówimy: Bóg stworzył człowieka na podobieństwo. 
Czy zastanawiamy się, na czym polega to podobieństwo?
Czy odpowiada nam ta wersja lepsza, łatwiejsza do przyjęcia oraz ta wygodna, która przejawia się na obrazach przedstawiającego Boga, Jezusa jako człowieka? Bóg starzec z rozwianą brodą, gniewnym często spojrzeniem, czy Jezus mężczyzna z brodą w białej szacie patrzący z bólem i litością w dobrych oczach?
Czy na tym kończy się to podobieństwo, według was? Nas?
No niestety nie.
Niestety i mówię wam to ja. Człowiek o temperamencie, skopany niejednokrotnie przez życie, walczący o lepsze jutro dla syna i siebie. Człowiek, który ma hopla na punkcie sprawiedliwości. Człowiek, który potrafi wbrew sobie, zniechęceniu, zmęczeniu, upadku, wstać i iść.
Tak, to nie wada. Bóg nie widzi wady w tym, że człowiek dba o siebie o rodzinę, że nie jest mięczakiem uzależniającym wszystko od Boga. On daje nam sposobność, możliwości, a działamy już, z Jego pozwolenia, my. 
Wracając do podobieństwa. 
Lubimy być podziwiani, porównywani (w sensie lepszy od...), wywyższani. Oj lubimy, lubimy. 
Lubię i ja. 
Dlaczego lubię? Nie dlatego, że to podnosi moje Ego. Przeciwnie, nie pozwala do końca zniknąć mojemu wątpliwemu Ego. 
Mało kto pewnie, ma o sobie tak krytyczne zdanie jak ja. Ba, nawet jak mnie ktoś za coś pochwali, to traktuję to z duuuuuuużym dystansem, bo ja nie czuję się dobra w śpiewie, w pisaniu, w czynieniu. Nie mam tendencji do porównywania się z kimś, kto jest ode mnie gorszy. Przeciwnie, zawsze jestem w swoich oczach gorsza.
Zlekceważenie mnie, pominięcie, wyśmianie, skrytykowanie powoduje, że czuję się mniejsza od mrówki. Gdy mnie ktoś pochwali, to mimo dystansu, bo w środku coś krzyczy - mówi bo miły, to jakiś maleńki procencik wzrasta, że coś jestem warta. 
Właśnie ten kompleks powoduje, że walczę o swoje, czasem nieładnie, czasem wykorzystując swoją przewagę wychodzącą z wiedzy, czy doświadczenia. A tu nagle w tym wszystkim mam być jak Jezus. Jezus, który mógłby być królem gromiący tłumy, uniżył się dla nas, abyśmy mieli przez Jego zbawienie życie wieczne.
Skoro Jezus się dał upokorzyć, to kim ja jestem, aby tego nie zrobić. 
Jak jednak zrobić, skoro nabyłam siłę zdobytą podczas mojego życia.
Życia, w którym walczyłam o jutro, walczyłam o dziś i walczyłam o ... życie. 
Ciężko się połamać i znosić to z pokojem. 
Ciężko Boże
Ale odpuszczam to, co miałam zrobić. Co miałam wykorzystać przeciwko temu, co krzywdzi. Odpuszczam. Chociaż w tym momencie, w tej sprawie będę do Ciebie podobna Boże.
Trzymaj i kieruj. Nie daj zbaczać z drogi. Daj chcenie i wykonanie. Zwłaszcza wykonanie Boże, bo z chceniem sobie radzę. 

Cierpliwości, cierpliwości daj mi Boże. Pokorą obdarz Panie. 

piątek, 26 sierpnia 2016

Ponadczasowość Słowa


"A to wiedz, że w dniach ostatecznych nadejdą trudne czasy:
Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni
Bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre,
zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga
Którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy, również tych się wystrzegaj (....) Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą, wyrozumiałością, miłością, cierpliwością (...) tak jest, wszyscy którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowania znosić będą. Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając. Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc od kogoś się tego nauczył" II list Pawła do Tymoteusza 3: 1-14

Charakterystyka ludzi - jakoś dziwnie znana nieprawda?
I taka od razu myśl - popatrzyłeś na siebie, czy na otoczenie?
Ja tu znalazłam kilka swoich wad. 
Zaskoczeni? Bo baptysta ma grzechy. Ano ma, chociaż stara się nie mieć. Jednak w niektórych sytuacjach, niektórych momentach wyjdzie cecha charakteru na wierzch. 
Chociaż czasem pojawia się czerwone światełko - to jednak ktoś wywoła to niepotrzebne. Ech, życie. 
Może uda się następnym razem nie ulec.
Bóg jednak nie ma wątpliwości. Dając nam wolną wolę (chociaż czasem żałuję, że ją dał) pozwolił nam na wybór: dobro czy zło.
Wiedział, że człowiek bardziej będzie się kierował dobrami ziemskimi - ogrom kasy, kariera, pęd ku kolejnej kasie, bez zasad, bez człowieka obok, bez odpoczynku, bez modlitwy .. bez Boga.
Gdybym umiała malować namalowałabym trąbę powietrzną na płótnie. W miarę większego pędu, wir wciąga coraz większą liczbę ludzi, którzy wciągają następnych i następnych. 
W wirze nie ma czasu na pomoc, ludzie się przepychają, wpychają innych w dół, ciągły chaos i ciemność
No tak to widzę. 
Ciężko jest pamiętać o tym, co jasne, co pewne, co daje nadzieję, co daje pokój, gdy ma się wokół taki wir. Gdy się jest popychanym, oskarżanym, wyśmiewanym, opluwanym. Gdy dobija rzeczywistość, gdy odczuwa się ciężar.
Dlatego należy pamiętać o naszej chrześcijańskiej podstawie. To, czego się nauczyliśmy, będąc nawróconym, to nas powinno oddzielać od świata. 
Dziś będzie malowniczo. Widzę drugi obraz.
Wokół wir, a przede mną zwykła, prosta droga i oczy zwrócone w jeden punkt, kroki idące do jednego celu. Słuchanie Tego, kto mówi nam prawdę. Jedyną i niczym niezmąconą. I wspólnie pokonywana droga po najlepszą nagrodę. Taką, której nikt nie jest w stanie kupić.
I jeszcze jedno
Jak powiada Paweł "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne, do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości". 
Wykrywam, staram się poprawić i uczę się eliminować.
Nie poddaję się myśląc, że jestem niegodna miłości Bożej. Przeciwnie, wykorzystuję swoje wady do wychowywania samej siebie. 
...
Po przeczytaniu tego tekstu być może pojawią się drwiące uśmiechy, może głośny śmiech.
Nie szkodzi. 
Ja wybrałam tę drogę. Mimo potyczek, mimo rzeczywistości i mimo bliskości wiru, który wyzwala także te złe cechy, trzymam się tej drogi, wpatrując się w Tego, co mnie uczy, Tego, kto prowadzi mnie do mojej nagrody.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Zasady Bożego wychowania


Ostatnio w naszym zborze poruszaliśmy temat, który został zaczerpnięty z Listu do Hebrajczyków 12:5-8
I nie zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów;
Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego
Ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza;
Bo kogo Pan miłuje, tego karze, I chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje
Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego ojciec by nie karał?
A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami
Nie będę powtarzać jak papuga słów pastora, który wyjaśnia ten fragment. Zawsze można posłuchać kanału na yt Droga Zbawienia lub na naszej stronie http://drogazbawienia.pl/.
Chcę tu pisać swoje przemyślenia, swoje rozterki, swoje, nierzadko bardzo ciężkie doświadczenia. Będzie to szczere, nieudawane. Nie wiem, czy ktoś się z tym zgodzi. Nie musi, w końcu to ma być wasze przemyślenie, a nie ocena mojego i skopiowanie go. 
Ktoś kiedyś powiedział: życie chrześcijanina jest łatwe. Wie, co go czeka, jest coś, ktoś, w kogo wierzy i to daje mu sił.
Jak najbardziej tak
Ale jednocześnie jak najbardziej nie. 
Dlaczego?
Bo mimo tej pewności, mamy także obowiązek naśladowania Chrystusa. W zderzeniu ze swoim człowieczeństwem, ludzkimi uczuciami, odruchami, pragnieniem zemsty, odgryzienia się - wierzcie mi - to nie jest łatwe. Zwłaszcza dla osoby z moim temperamentem. 
Często spotykam się z dwiema podstawowymi sytuacjami:
Bóg jest dobry, kochany, sprawiedliwy, wierzę mu, ufam ale ....
Bóg jest okrutny, bo pozwala na: krzywdę, nieszczęście, problemy finansowe, chorobę ...
Pomijam postawę Boga nie ma bo ...: Jak czegoś nie ma, to nie ma o czym mówić. Ja mówię - Bóg jest. 
I w tym jest chrześcijanin.

Tak, to trudne pytania, gdy dotyka nas nieszczęście, choroba, czyjaś śmierć. Jak trudno wtedy z wiarą i ufnością powiedzieć: Dziękuję Ci Boże za to doświadczenie, bo wiem, że chcesz mnie czegoś nauczyć. Przeważnie Bóg ma styczność z naszymi pretensjami, bólem, krzykiem: Dlaczego Boże? Dlaczego? Przecież wierzę, kocham Cię, ufam, dlaczego mnie doświadczasz?
Znasz to prawda? Znasz na pewno. 

Jesteś pełen pretensji do Boga, może nawet obrażasz się na Niego, odchodzisz, zamykasz przed nim. 
Inna postawa - ufność, wiara i wdzięczność wydaje się niemożliwa. Bo jak można być wdzięcznym za takie doświadczenie, które powoduje, że serce pęka i rozrywa się na miliony kawałków, gdy czujesz, że świat spadł ci na głowę i nie jesteś w stanie wstać z kolan. 
Ciężko, prawda?
Dawno chodził mi już ten cytat po głowie. Jednak postanowiłam napisać właśnie teraz, gdy po raz kolejny spotkało mnie doświadczenie. Kiedy byłam pełna złości, pretensji, nie, nie do Boga, do nadawcy tej sytuacji. Kiedy miałam ochotę spotkać go na ulicy i dosłownie rozerwać na strzępy. Kiedy wróciłam do domu ponownie upokorzona i walcząca ze łzami. Kiedy rano obudziłam się ze spiętymi mięśniami pleców, co oznacza, że noc nie była spokojna, a emocje zamieniły się w ból fizyczny.
Właśnie teraz postanowiłam to napisać. I wziąć to na wątłą klatę chrześcijanina. Przyjąć to, co dostałam. I pomyśleć, co ja, jako człowiek, ten niedoskonały, ten często ulegający chęcią odwetu, co ja mogę zrobić i co Bóg chce mi powiedzieć, abym wyszła w tej sytuacji nie krzywdząc nikogo ani pośrednio nie krzywdząc siebie.
Może chaotycznie ten wpis wychodzi, mogę jedynie usprawiedliwić się tym, że właśnie teraz znajduję się w tej sytuacji i właśnie teraz staram się zrozumieć, co Bóg chce mi przekazać.
Spójrzcie jeszcze raz na cytat. 
Kogo miłuje, tego karze.
Wydaje ci się to nielogiczne? Na pewno?
Kiedy widzisz swoje dziecko, które uparcie idzie drogą wiodącą do czegoś, co przyniesie mu, lub komuś innemu krzywdę, czy biegniesz za nim i głaszczesz go po głowie? Dopingujesz: brawo kochanie idź podejmuj sam decyzję bez względu na to, jaka to będzie decyzja, nieważne, że kogoś skrzywdzisz, czy ktoś ciebie skrzywdzi? 
Nie. Zatrzymujesz to dziecko. Być może ono będzie miało do ciebie pretensję o zmarnowaną szansę, Być może stanie się to przyczyną kłótni, bądź wieloletniego niezrozumienia. Być może. Ale tobie daje pewność, że to po co chciało sięgnąć to dziecko, nie przyczyniło się do jego choroby, śmierci, upadku, nieszczęścia.
Nie widzisz tu podobieństwa?
Bóg może ci rzucić przeszkodę, kłodę pod nogi, nieszczęście, po to, aby cię zatrzymać, zmusić do pomyślenia, zastanowienia się: co jest nie tak? Co chcesz mi powiedzieć Boże?
Wiem, zdaję sobie sprawę ,że ktoś może teraz zapytać: ale taka kara? Takie zatrzymanie? Aż taka przeszkoda?
Ja to wszystko wiem, mam różne myśli, różne emocje. Ale właśnie dlatego, że wiem, to mogę ci zadać to pytanie:
Czy wcześniej nie dostałeś żadnych znaków ostrzegawczych? Żadnych przeszkód, które zlekceważyłeś? Które mówiąc kolokwialnie, olałeś, bo było ci wygodniej? 
Czy nic cię wcześniej nie zatrzymywało? Nie spowodowało, że miałeś ochotę rzucić pod płot tę wiarę w Boga, poddać się, porzucić chrześcijaństwo i żyć jak człowiek pełnią życia bez względu na konsekwencje? Nie sprowokowało do przemyśleń: Bóg mnie nie kocha, nie jestem na tyle dobry, aby okazał mi łaskę?

Karzesz swoje dziecko, które kochasz. Czego więc oczekujesz od Boga, który cię miłuje ponad wszystko? Obojętności? Rób sobie człowieku co chcesz nawet jak poniesiesz nieodwracalne konsekwencje?

To czego chcesz od Boga? 
Miłości - tej mądrej z karą i nagrodą, czy obojętnością - łatwym przechodzeniem życia i nieodwracalnymi skutkami?

Moja modlitwa, którą mogę ci użyczyć, jeśli chcesz ją zastosować.


Boże, chociaż mnie doświadczasz tym, czego nie umiem zrozumieć

chociaż powodujesz, że czasem słabnę i nie mam sił iść dalej
to dziękuję Ci za Twoją wiarę we mnie
że to pokonam dzięki ufności Tobie
i się nauczę, jak powinnam postępować
i doczekam się nagrody, tej najlepszej
bo kogo miłujesz tego smagasz
dziękuję Ci za miłość Boże

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Tak na święta

Wierzysz bracie, że Chrystus narodził się w betlejemskim 

żłobie

Biada Ci, jeśli nie narodził się w Tobie



Nadchodzą święta, czas pokoju i miłości.
Moment, czyli w innym okresie, jaki jest czas?
Przepraszam uprzejmie, ale śmieszą mnie te świąteczne zwyczaje. Zawieszenie wojen, na czas Wigilii, żeby potem strzelać i zabijać.
Przesadzam? 
Nie, Nie przesadzam. Kto ma oczy i uszy, ten widzi i słyszy.
Odbieranie dzieci od rodziców z biedy, wzajemna nienawiść i złośliwość, zwolnienia z pracy (mój przypadek), żeby potem życzyć mi wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku.
Ja, no cóż, nie przejęłam się utratą pracy. Mam inne wartości. Mam przyjaciół, którzy też i nakarmią, jak będę głodna. Mam drugiego szefa, który ani nie zamierza ze mnie rezygnować, ani nie zamierza na mnie oszczędzać. Mam rodzinę, która mnie wspiera. Doskonałego syna, rodziców i siostrę. Mam swój bezpieczny dom. Mam możliwość zarobienia. Mam dwa psy, w które mogę się wtulić, jak źle. I co najważniejsze mam Boga i jak Bóg stoi za mną, to kto przeciwko mnie?
A stoi za mną. 
Dziś zawiozłam zwolnienie lekarskie do jeszcze pracy. Przecież kończę tam karierę 31 grudnia 2015 r. Zatem spóźnione życzenia świąteczne i takie bardziej noworoczne. Powód zwolnienia - nieznany. Nikt nie chce nic powiedzieć. Ktoś napisał donos, ktoś podpisał (co z tego, że płaczą i przepraszają, bo musieli, bo straciliby pracę) no i poszło. A, wracając do tematu, zawiozłam zwolnienie a tam na ścianie ogromny plakat Jezusa. Aż mi w głowie mignęło - to nie na ścianie powinien być ten Jezus. Nie na ścianie. 
Ja się nie złamię. Teraz pierwszy raz od dłuższego czasu mam pokój w sercu. Ja wiem, że ci ludzie, tam, którzy mają Chrystusa na ścianie, mnie nie złamali. U mnie Bóg nie ozdabia mieszkania. Ale, może kiedyś, potraktują tak samo człowieka, który nie wierzy w boską ochronę, który uzna, że jest nic nie wart. 

Chrystus w betlejemskim żłobie, bacz, aby był też w Tobie
niech takie będą moje życzenia świąteczne
i nie tylko świąteczne

A sobie także przesyłam życzenia

Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują to jest z tymi, którzy według jego postanowienia są powołani (List do Rzymian 8:28)


I dzielę się z innymi tymi życzeniami. 

środa, 11 listopada 2015

Wartość człowieka w milionach

Bo niczego nie wnieśliśmy na świat, więc oczywiste, że i wynieść coś nie możemy, a mając do wyżywienia i okrycia będziemy z nich zadowoleni. Zaś ci, co postanawiają się wzbogacić, wpadają w doświadczenie, sidło oraz liczne, bezmyślne i szkodliwe pożądania, które pogrążają ludzi aż do ruiny i zatracenia. Gdyż korzeniem wszystkich złych rzeczy jest ukochanie pieniędzy, po które niektórzy sięgając, zostali sprowadzeni z drogi wiary oraz dręczą się licznymi boleściami. Ale ty człowieku Boga, uciekaj przed tymi, a ścigaj sprawiedliwość, pobożność, ufność, miłość, wytrwałość, łagodność. Walcz piękny bój wiary, uchwyć się życia wiecznego, do którego zostałeś powołany i złożyłeś szlachetne wyznanie przed wieloma świadkami
                                                                   (I do Tymoteusza 6: 7-12)



Podział na lepszych i gorszych



Dziś powiedział mój przyjaciel: idę do rodziny. Znowu będą na mnie patrzeć z politowaniem, bo oni mają wszystko, a ja wyjdę na żebraka. On nie zdaje sobie sprawy, że jest bogatszy od nich. Ma dobre serce, jest wspierającym człowiekiem, można na niego liczyć, zawsze odłoży swoje problemy by pomóc innym. Jest bogatszy od nich, bo ma Boga. Jednak rozumiem też jego rozterki. Chce być bogatszy, niż jest. Chce poczuć się bezpieczny. Nie mieć długów. Wiem, to jest normalne. I każdy to wie, każdy, kto nie ma poczucia bezpieczeństwa finansowego. Ale wiecie, co w nim jest naprawdę piękne? To, to, że on chce mieć pieniądze po to, aby pomóc innym. To jego marzenie. I wiem, że zyska to poczucie bezpieczeństwa, jeżeli zaufa w 100% Bogu. W 100% a nie w 75. 

Specjalnie podałam jego przykład i zwracam uwagę na słowa: mają wszystko - politowanie i żebrak. Czyli wartościowanie człowieka według zawartości jego portfela, wypasionego auta, bogatego domu. 

Jacy bywają ludzie bogaci? Zatraceni w dążeniu do zdobywania coraz większych majątków, bez względu na cenę, jaką ponoszą, bez względu na rozpadające się rodziny, gasnące pozytywne emocje, wybuchające negatywne uczucia. Brak zdolności widzenia piękna wokół, bo trzeba szybciej, mocniej uderzyć, mocniej popchnąć to, co staje się przeszkodą do zdobycia kolejnego pieniądza. To ludzie, którzy czerpią zyski ze znajomości, to walka na śmierć i życie. To walka ze sobą, zmęczeniem, umierającymi wartościami. 

To brak widzenia drugiego człowieka w człowieku. Wartościowanie ludzi - warci zainteresowania bo są wypłacalni, niewarci bo nie śmierdzą groszem. 

To samozadowolenie z siebie, z własnych osiągnięć. Nikt mi tego nie dał. Sam to osiągnąłem. Nieprawda człowieku. Sam z siebie nie dałbyś rady ruszyć ręką. 

Kiedy zaś siedzisz bogaty człowieku na drogiej kanapie, patrzysz na swoje bogactwo i jesteś zupełnie sam, czy czujesz się dobrze? Czy jest ktoś obok ciebie, kto bez względu na to, ile masz w portfelu, umie się z tobą cieszyć życiem, śmiać, płakać z tobą, gdy jest ci źle?

Czy patrzysz na innych z miłością? Czy odczuwasz miłość wzajemną? 

Nie? 

Zatem mówię ci człowieku - nie jesteś bogaty.

Jesteś biedniejszy od żebraka, który prosi o kromkę chleba. 

Bo wartość człowieka, to nie jego portfel - to moc i radość dzielenia się z innymi. Dawania i brania. 

Chcesz być bogatym? Daj sobie szansę. Jeszcze ją masz. 







Co zrobiłeś, aby wykorzystać swój dar dany przez Boga?


Ale są podziały darów, zaś Duch ten sam oraz są różne podziały służb, a Pan ten sam. Są też podziały czynów, ale ten sam Bóg, który działa wszystko we wszystkim. A każdemu dawane jest objawienie Ducha, stosownie do współkorzyści. Bo jednemu dawane jest przez Ducha słowo mądrości; a drugiemu – w zgodzie z tym samym Duchem – słowo wyższego poznania. Jednemu ufność w tym samym Duchu, a innemu dary uzdrawiań w tym Duchu. Jednemu czyny mocy, drugiemu prorokowanie, a innemu rozróżnianie duchów, zaś jeszcze innemu rodzaj języków, a drugiemu tłumaczenie języków 

(I list do Koryntian 12: 4-10) 
Śląskie Towarzystwo Biblijne w Katowicach.


Być może na zadane pytanie odpowiesz: nie dostałem żadnego daru od Boga. Jestem nijaki. Lubię robić wiele rzeczy, bądź powiesz, umiem robić wiele rzeczy, ale czy można to nazwać darem? Nie można.
Być może jesteś na tyle skromny lub niepewny swojego daru, że nie uważasz, że jesteś nim obdarowany, tylko coś tam potrafisz, coś się tam udaje.
Hmm, szczerze mówiąc, to ostatnie (niepewność) to moja postawa. Dlatego modlę się do Boga, za każdym razem, gdy słyszę to pytanie: jaki masz dar od Boga, odpowiadam cicho i sama sobie … może to moje pisanie?  Widzicie jaki jest człowiek. Słyszę pytanie, pojawia się odpowiedź i zawsze ta wątpliwość. Dziękuję Bogu za Jego cierpliwość, bo człowiek to już dawno oszalał z tą moją wątpliwością. Szczytem wszystkiego jest pytanie: jakie dary dostałaś od Boga. Jeszcze jeden dar mogę podać, ale kilka? To przekracza moje możliwości.

Czytając może zapytasz: po co te dary? Dlaczego o nich mowa?
Wczoraj usłyszałam dobre i mocne słowa: Teraz masz czas, aby spojrzeć sam w siebie i poszukać odpowiedzi na pytanie: Co dostałeś od Boga? I co zrobiłeś z tym darem? Potem, kiedy zapyta Cię o to Bóg .. cóż możesz tylko zapaść się ze wstydu .. no nie pod ziemię raczej .. i nie zrobisz już nic. Będzie za późno.

Zatem warto poszukać tego daru. Bo zapewniam Cię, każdy po równo dostał coś od Boga. Możesz zatem zrobić taki swojego rodzaju wewnętrzny casting „Mam talent”. Nie chodzi o to, żebyś skakał na cienkiej linie zawieszonej między wieżowcami, czy tasował karty nosem. Chodzi o dary, którymi możesz się dzielić. Dary, które stałyby się współkorzyścią dla innych, nie tylko korzyścią dla Ciebie.


Czy szukasz odpowiedzi na to pytanie? Czy masz dodatkowe pytania?
Może troszkę Ci podpowiem. Nie musisz szukać w sobie takich darów, jak: uzdrawianie, czy prorokowanie. Być może masz, ale jeśli nie, przecież nie oznacza to, że nie dostałeś od Boga talentu do wykorzystania.  Zastanów się. Może umiesz napisać coś, co pomoże komuś zrozumieć przesłanie, może umiesz powiedzieć coś, co rozwieje wątpliwości i zwątpienie. Może umiesz pomóc w sytuacji dla kogoś beznadziejnej? Może umiesz śpiewać i melodią rozweselić czyjś dzień, namalować obraz, który zakryje szarość dnia? Czy zbudować bezpieczne schronienie dla potrzebującego?

Zatrzymaj się na chwilę. Usiądź spokojnie i zastanów się: co masz takiego, czym możesz się podzielić z innymi? Jaki masz dar Człowieku? I co zrobisz, aby wykorzystać swój dar od Boga?

Dobrego dnia i mądrych przemyśleń.

jeszcze jedno życzenie:

Działaj zgodnie ze swoim darem