Translate

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Zasady Bożego wychowania


Ostatnio w naszym zborze poruszaliśmy temat, który został zaczerpnięty z Listu do Hebrajczyków 12:5-8
I nie zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów;
Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego
Ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza;
Bo kogo Pan miłuje, tego karze, I chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje
Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego ojciec by nie karał?
A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami
Nie będę powtarzać jak papuga słów pastora, który wyjaśnia ten fragment. Zawsze można posłuchać kanału na yt Droga Zbawienia lub na naszej stronie http://drogazbawienia.pl/.
Chcę tu pisać swoje przemyślenia, swoje rozterki, swoje, nierzadko bardzo ciężkie doświadczenia. Będzie to szczere, nieudawane. Nie wiem, czy ktoś się z tym zgodzi. Nie musi, w końcu to ma być wasze przemyślenie, a nie ocena mojego i skopiowanie go. 
Ktoś kiedyś powiedział: życie chrześcijanina jest łatwe. Wie, co go czeka, jest coś, ktoś, w kogo wierzy i to daje mu sił.
Jak najbardziej tak
Ale jednocześnie jak najbardziej nie. 
Dlaczego?
Bo mimo tej pewności, mamy także obowiązek naśladowania Chrystusa. W zderzeniu ze swoim człowieczeństwem, ludzkimi uczuciami, odruchami, pragnieniem zemsty, odgryzienia się - wierzcie mi - to nie jest łatwe. Zwłaszcza dla osoby z moim temperamentem. 
Często spotykam się z dwiema podstawowymi sytuacjami:
Bóg jest dobry, kochany, sprawiedliwy, wierzę mu, ufam ale ....
Bóg jest okrutny, bo pozwala na: krzywdę, nieszczęście, problemy finansowe, chorobę ...
Pomijam postawę Boga nie ma bo ...: Jak czegoś nie ma, to nie ma o czym mówić. Ja mówię - Bóg jest. 
I w tym jest chrześcijanin.

Tak, to trudne pytania, gdy dotyka nas nieszczęście, choroba, czyjaś śmierć. Jak trudno wtedy z wiarą i ufnością powiedzieć: Dziękuję Ci Boże za to doświadczenie, bo wiem, że chcesz mnie czegoś nauczyć. Przeważnie Bóg ma styczność z naszymi pretensjami, bólem, krzykiem: Dlaczego Boże? Dlaczego? Przecież wierzę, kocham Cię, ufam, dlaczego mnie doświadczasz?
Znasz to prawda? Znasz na pewno. 

Jesteś pełen pretensji do Boga, może nawet obrażasz się na Niego, odchodzisz, zamykasz przed nim. 
Inna postawa - ufność, wiara i wdzięczność wydaje się niemożliwa. Bo jak można być wdzięcznym za takie doświadczenie, które powoduje, że serce pęka i rozrywa się na miliony kawałków, gdy czujesz, że świat spadł ci na głowę i nie jesteś w stanie wstać z kolan. 
Ciężko, prawda?
Dawno chodził mi już ten cytat po głowie. Jednak postanowiłam napisać właśnie teraz, gdy po raz kolejny spotkało mnie doświadczenie. Kiedy byłam pełna złości, pretensji, nie, nie do Boga, do nadawcy tej sytuacji. Kiedy miałam ochotę spotkać go na ulicy i dosłownie rozerwać na strzępy. Kiedy wróciłam do domu ponownie upokorzona i walcząca ze łzami. Kiedy rano obudziłam się ze spiętymi mięśniami pleców, co oznacza, że noc nie była spokojna, a emocje zamieniły się w ból fizyczny.
Właśnie teraz postanowiłam to napisać. I wziąć to na wątłą klatę chrześcijanina. Przyjąć to, co dostałam. I pomyśleć, co ja, jako człowiek, ten niedoskonały, ten często ulegający chęcią odwetu, co ja mogę zrobić i co Bóg chce mi powiedzieć, abym wyszła w tej sytuacji nie krzywdząc nikogo ani pośrednio nie krzywdząc siebie.
Może chaotycznie ten wpis wychodzi, mogę jedynie usprawiedliwić się tym, że właśnie teraz znajduję się w tej sytuacji i właśnie teraz staram się zrozumieć, co Bóg chce mi przekazać.
Spójrzcie jeszcze raz na cytat. 
Kogo miłuje, tego karze.
Wydaje ci się to nielogiczne? Na pewno?
Kiedy widzisz swoje dziecko, które uparcie idzie drogą wiodącą do czegoś, co przyniesie mu, lub komuś innemu krzywdę, czy biegniesz za nim i głaszczesz go po głowie? Dopingujesz: brawo kochanie idź podejmuj sam decyzję bez względu na to, jaka to będzie decyzja, nieważne, że kogoś skrzywdzisz, czy ktoś ciebie skrzywdzi? 
Nie. Zatrzymujesz to dziecko. Być może ono będzie miało do ciebie pretensję o zmarnowaną szansę, Być może stanie się to przyczyną kłótni, bądź wieloletniego niezrozumienia. Być może. Ale tobie daje pewność, że to po co chciało sięgnąć to dziecko, nie przyczyniło się do jego choroby, śmierci, upadku, nieszczęścia.
Nie widzisz tu podobieństwa?
Bóg może ci rzucić przeszkodę, kłodę pod nogi, nieszczęście, po to, aby cię zatrzymać, zmusić do pomyślenia, zastanowienia się: co jest nie tak? Co chcesz mi powiedzieć Boże?
Wiem, zdaję sobie sprawę ,że ktoś może teraz zapytać: ale taka kara? Takie zatrzymanie? Aż taka przeszkoda?
Ja to wszystko wiem, mam różne myśli, różne emocje. Ale właśnie dlatego, że wiem, to mogę ci zadać to pytanie:
Czy wcześniej nie dostałeś żadnych znaków ostrzegawczych? Żadnych przeszkód, które zlekceważyłeś? Które mówiąc kolokwialnie, olałeś, bo było ci wygodniej? 
Czy nic cię wcześniej nie zatrzymywało? Nie spowodowało, że miałeś ochotę rzucić pod płot tę wiarę w Boga, poddać się, porzucić chrześcijaństwo i żyć jak człowiek pełnią życia bez względu na konsekwencje? Nie sprowokowało do przemyśleń: Bóg mnie nie kocha, nie jestem na tyle dobry, aby okazał mi łaskę?

Karzesz swoje dziecko, które kochasz. Czego więc oczekujesz od Boga, który cię miłuje ponad wszystko? Obojętności? Rób sobie człowieku co chcesz nawet jak poniesiesz nieodwracalne konsekwencje?

To czego chcesz od Boga? 
Miłości - tej mądrej z karą i nagrodą, czy obojętnością - łatwym przechodzeniem życia i nieodwracalnymi skutkami?

Moja modlitwa, którą mogę ci użyczyć, jeśli chcesz ją zastosować.


Boże, chociaż mnie doświadczasz tym, czego nie umiem zrozumieć

chociaż powodujesz, że czasem słabnę i nie mam sił iść dalej
to dziękuję Ci za Twoją wiarę we mnie
że to pokonam dzięki ufności Tobie
i się nauczę, jak powinnam postępować
i doczekam się nagrody, tej najlepszej
bo kogo miłujesz tego smagasz
dziękuję Ci za miłość Boże

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz